Poeta biesiadny
Czy trudno być dzisiaj poetą?
- Nie ma takich czasów, żeby sprzyjały poezji. Każda sztuka jest
elitarna. Cieszę się, że mam szerokie grono stałych czytelników a
ambasadorem mojej poezji jest Stare Dobre Małżeństwo.
- Jak to się stało, że pana wiersze śpiewa SDM? Czy faktycznie było
tak, że początkowo w ogóle nie wiedział Pan o tym, że oni je śpiewają?
- Dowiedziałem się o tym od mojego znajomego, który był na koncercie
zespołu. To on powiedział mi, że śpiewają moje wiersze. Okazją do
spotkania był Festiwal Piosenki Studenckiej w Krakowie. Poznał na Jano
Mościcki. SDM śpiewał wówczas sporo piosenek do wierszy Stachury ale
usłyszałem też dwa moje wiersze: “Coraz krótsze listy od siebie” i
“Nasz słony rachunek”. Po festiwalu pogratulowałem Krzyśkowi
Myszkowskiemu, liderowi SDM-u, wypiliśmy po piwku i tak zaczęła
trwająca do dzisiaj przyjaźń. Decyzję na śpiewanie moich wierszy podjął
właśnie Krzysiek. Mamy ze sobą sporo wspólnego, choć dzieli nas sporo
lat. Oboje pochodzimy z małych miasteczek – on z Złocieńca, ja z
Muszyny.
- W Polsce poezja śpiewana, podobnie jak poezja nie jest zbyt
popularna. To elitarny rodzaj muzyki. Nie słychać go w stacjach
radiowych, telewizji, a jednak żyje. Czy będzie żyć dalej?
- Myślę, że tak. Dopóki na świecie żyć będzie przynajmniej jeden
wrażliwy i sprawiedliwy człowiek. Obecnie w Polsce mamy do czynienia z
odrodzeniem poezji, która była w zaniku w okresie transformacji
ustrojowej. Świetnym potwierdzeniem mych słów jest frekwencja na
koncercie SDM-u w Tychach. Dzień wcześniej zespoł grał w Kielcach,
gdzie na widowni zasiadło 700 osób.
- W wydanych kilkunastu tomikach wierszy pana autorstwa sporo wierszy
przypomina twórczość Leopolda Staffa, czy Jana Kochanowskiego.
Przypadek, czy zamierzony cel?
- Jestem poetą tradycyjnym. Kochanowski jest moim mistrzem. Choć żył
dawno temu – przeżywam z nim we fraszkach jego radości trapie się jego
troskami w trenach. CO do moich wierszy to początkowo pisałem wiersze
białe. Teraz nawiązuje do dobrych tradycji polskiej poezji.
- Wiele z pańskich wierszy w interpretacji SDM-u jest uważanych za
piosenki turystyczne. Czy takie ich zaszufladkowanie nie denerwuje pana?
- Wiem, że Bellon by się oburzył, ale mi w ogóle to nie przeszkadza.
- Pana wiersze bardzo popularne są wśród harcerzy, żeglarzy i turystów.
Często śpiewa się je przy ognisku, gdzieś na górskiej polanie. Dlaczego?
- Mówią o tęsknotach, które dotykają każdego. Są uniwersalne – mówią o
miłości, pięknie. To archetypiczne nawiązania do wartości, które każdy
na w sobie. Moi czytelnicy identyfikują się z tym co pisze.
- Za kim tak bardzo tęsknił pan pisząc “Czarnego bluesa o 4 nad ranem”?
- to długa historia i bardzo bolesne wspomnienia. Moja ukochana żona
była wówczas w USA. Ja bardzo tęskniłem, pisałem listy i nie umiałem
spać. Jest to wiersz bardzo prawdziwy i uniwersalny. Każdy z nas w
swoim życiu za kimś tęsknił.
- W pana twórczości często mowa jest o wódce, alkoholu. Inaczej jednak niż w wierszach Wojaczka, czy Stachury.
- Nie będę ukrywał – jestem człowiekiem biesiadnym i lubię alkohol.
Pije jednak z umiarem. Jako że jestem towarzyski, odpowiada mi
siedzenie przy ognisku, popijanie piwka i gadanie z ludźmi. Tak też
robił mój mistrz Jan Kochanowski. Chodzi przecież o to aby biesiadować
a nie zalać się w trupa.
- Jakie są pana najwspanialsze wspomnienia z miejscem pana dzieciństwa, tak często opisywaną w wierszach Muszyną?
- Miałem bardzo sympatyczne dzieciństwo. To była po prostu kraina
łagodności. Zresztą tak o Muszynie pisał Harasymowicz. Dzieciństwo było
biedne, nie było przepychu, ale zawsze będę je miło wspominał.
- Ostatnia płyta SDM-u nosi tytuł: Bieszczadzkie Anioły. Czy spotkał je
pan wędrując po biesczadzkich połoninach. Co trzeba zrobić, żeby móc je
spotkać?
- Miłością do Bieszczad zaraził mnie Krzysiek Myszkowski. Mieliśmy
trochę szczęścia i udało się nam razem spotkać Bieszczadzkie Anioły z
krwi i kości. Byli to artyści, którzy w górach schronili się przed
cywilizacją. Nie brakowało też uciekających przed prawem, alimentami.
Za każdym razem wsłuchiwaliśmy się w ich barwne opowieści. Żeby ich
spotkać trzeba tam wyjechać i dobrze się rozejrzeć. Serdecznie
wszystkich zachęcam.
- Dziękuję za rozmowę.
Bil
BIL - twoje miasto w sieci - www.bil.pl
|