Niedziela w miasteczku M.

Pod chórem czereśnie
listonosz obiera we śnie
na chwałę bożą

A drzewo ma wysokie
więc męczy go trochę
dobrze że drabina Jakuba
też mu się przyśniła
choć tego się nie spodziewał

A może ona tylko
od strażaków była
bo drzewo istotnie płonie
czereśniowym ogniem

W bocznym ołtarzu
aniołowie mają
duże zielone oczy
wizja wędrownego artysty
który wszechświat malował
podobno bez asysty

Zielone miał pojęcie
o piekle i o niebie
więc może dlatego
wciąż tak kurczowo
trzymał się ziemi

Raj niedzielny w M.
to także rosół z makaronem
domowej roboty
a potem po drzemce
spacerkiem nad wodę
w koszuli bez rękawów

Wieczorem królować będzie
już tylko telewizor